RADOST
Guciu! na miłoć Boga! jedynego Boga!
Przyznaj się, ty co zrobił?
Skądże taka trwoga?
Ja się teraz już kocham, szaleństwa nie zrobię,
Ja, widząc mój rozsądek, dziwię się sam sobie.
RADOST
Obym ja się mógł dziwić, choć na pół godziny!
Cóż więc znaczą te wszystkich powarzone miny?
Zacząwszy od Dobrójskiej. - Na ciebie, ladaco,
Że się krzywi, to dobrze; ale na mnie - za co?
Siedzielimy u stołu jakby w trzynacioro,
I wszystkim czas doć krótki szedł diable niesporo:
Aniela jaka drżąca, to blednie, to płonie;
Matka oka nie spuszcza, wzrok jej w córce tonie;
Klara mieje się, trzepie, lecz w ciągłym przymusie;
A Albin wszystkie kwiatki przeliczył w obrusie;
Ty także nieswój, piłe tylko po swojemu;
A ja za, nic nie wiedząc, dziwiąc się wszystkiemu,
Jeden pono rozsądny przy całym obiedzie,
Siedziałem między wami jakby Piłat w kredzie.
ciszej
Miłoć, stryjaszku, miłoć - to cała zagadka.
RADOST
Aniela, Klara - dobrze; ale matka, matka!
Matka kochać nie może?
RADOST
kiwając ręką
Szalał i szaleje!
odprowadzając na stronę
Jak to mówią, stryjaszku? co to nie rdzewieje...
RADOST
Ej, Guciu, ty co zbroił - ja czuję przez skórę.
Ja bym zbroił?
RADOST
Najłacniej rozpędzę tę chmurę,
Gdy pójdę do Dobrójskiej i pogadam o tem.
Ona nie wie.
RADOST
Co nie wie?
Nic nie wie.
RADOST
Trzpiot trzpiotem!
Pro, głaszcz, błagaj, zaklinaj - on jak wilk do lasu.
odchodząc
I co mam z nim rozmawiać! szkoda tylko czasu.
Odchodzi w prawe drzwi boczne.
sam
Dobry stryjaszku, radoć ciebie czeka,
Lecz mego planu jeszcze ci nie zwierzę,
Bo kto się kocha, rozsądnego człeka
Za powiernika niech nigdy nie bierze.
Radzi się, przyzna, że najwiętsza rada,
Ale tak zrobi, jak jemu wypada.
Scena druga
Gustaw, Albin
Co? dobrym radca i przyjaciel szczery?
ALBIN
Dzięki, Gustawie, za twoje rozkazy,
Spojrzała na mnie już dwanacie razy.
A westchnęła szeć.
ALBIN
O, nie; tylko cztery,
I to doć na tę, co nigdy nie wzdycha.
ALBIN
z westchnieniem
Prawda, nie wzdycha - ale któż bez skazy!
A ty westchnąłe?
ALBIN
Raz tylko - z daleka,
I to przypadkiem, ale bardzo z cicha.
Jak cię przynagli, wyjdź za drzwi, u licha!
ALBIN
Co to za szczęcie! za niebios opieka!
Tak rozsądnego że mam przyjaciela,
Że mi tak dobrych, więtych rad udziela.
Ściska go.
Komentarze artykuł / utwór: Śluby panieńskie - Akt V
Śluby panieńskie - Akt V - Asiulka () jak już napisałam w komentarzu do Aktu I stało się hehe przeczytałam tą książeczkę... Całkiem fajna była, nie wiem czemu ktoś napisał że strasznie kiczowata... wszystkim życzę miłej laektury